|
O "Diaboliadzie" Michaiała Bułhakowa
Jeśli przeczytało się wybitnego "Mistrza i Małgorzatę" Michaiła Afansjewicza Bułhakowa, to dokładnie się wie, co czeka na w jego innych książkach. Jeśli się nie czytało, to najprościej mówiąc,można wgłębić się w groteskowy świat z ze „złem wcielonym” pod różnoraką postacią. Ta książka jest zaskakującą satyrą przybliżającą nam sowiecką rzeczywistość.
Obywatela Korotkowa – urzędnika oraz pracownika zakładu produkującego zapałki, który (ku jemu własnemu zaskoczeniu) zostaje z pracy zwolniony. Człowieka, który przyczynił się do wydalenia głównego bohatera,trudno porównać do ludzkiej istoty. Gdyby tego było mało, przyczynia się on do chaosu opanowującego życie biednego Korotkowa. Kalsoner - bo tak nazywał się tajemniczy osobnik, staje się dla byłego urzędnika utrapieniem, gdyż wikła go w coraz to bardziej przerażające wydarzenia.
Czytając książkę, cały czas ma się wrażenie, że jest to albo psychodeliczna wizja świata człowieka niezdrowego na umyśle albo koszmarny sen albo najzwyczajniejsze przewidzenia osoby pod wpływem środków halucynogennych. Gdy autor wprowadza czytelnnika w wir biurokratycznej akcji, można się w niej tak samo pogubić jak Kortkow. Fabuła jest chaotyczna, nieprawdopodobna, zaskakująca, przez co nie każdemu się spodoba. Osobiście uważam, że warto przeczytać te kilkadziesiąt stron "Diaboliady", by zachwycić się wspaniałym stylem Bułhakowa, który wychodzi poza wszelkie "normy", zachwyca i sprawia, że chce się czytać więcej i więcej. Absurd miesza się z tragicznymi losami bohatera, czarny humor z groteską.
"Diaboliadę" przeżywa tak naprawdę każdy z nas - czasami z mniejszą dynamiką, a momentami z większą. Co prawda, w naszym codziennym życiu nie spotykamy wcielenia polskich królów takich jak Jan Sobieski, którzy czule ściskając naszą rękę, oznajmiają, że zmieniają sobie nazwisko na Socwosski. Tak czy inaczej, często mamy wrażenie, że gubimy się i załamujemy, a ta lektura jest idealnym lekiem, na męczące nas problemy.
Wiktoria Tomczyk
|